Dopłaty do wynagrodzenia minimalnego
Dopłaty do pensji minimalnej to nowy rządowy pomysł wspierania pracowników. Mimo iż nie jest to nowa idea z punktu widzenia ekonomicznego, to stanowi to novum w dotychczasowym programie politycznym PO. Czy ma to jednak szansę wejść w życie i na czym dokładnie mają polegać dopłaty do minimalnego wynagrodzenia dla pracowników – o tym poniżej.
W ostatnim czasie pani premier Ewa Kopacz stwierdziła, że rola państwa powinna polegać na dopłacaniu temu obywatelowi, który mało zarabia. Dzięki temu on mógłby godnie żyć. Idea szlachetna, lecz czy mogąca mieć szansę na faktyczną realizację?
Rządowy pomysł wspierania pracowników, czyli dopłaty do minimalnego wynagrodzenia dla pracowników, ma być odpowiedzią na ogromny problem umów śmieciowych. Niestety na razie brak jakichkolwiek konkretów w tej kwestii. Nie wiadomo zatem, czy dopłaty do pensji będą związane ze stażem pracy pracownika bądź rodzajem zatrudnienia. Jak wskazują ekonomiści – nie da się walczyć z tzw. śmieciówkami za pomocą dodatkowych obciążeń składkowych (od 1 stycznia 2016 r. każdy przedsiębiorca będzie musiał odprowadzać składki od wszelkich umów zleceń) czy też środkami w postaci dopłat do pensji minimalnej. Najprawdopodobniej zwiększy to skalę dotychczasowego największego rodzaju patologii w tej kwestii, czyli zatrudniania w szarej strefie. A Polacy nadal będą się zastanawiać jak przeżyć za najniższą krajową.
Dopłaty do krajowego wynagrodzenia minimum być może skuszą przedsiębiorców do zatrudniania pracowników na umowę o pracę, lecz nadwyżki nadal będą otrzymywane „pod stołem”, a w dodatku ze składek opłacanych przez innych obywateli. Wystarczyłoby tylko podwyższyć płacę minimalną do „adekwatnej wartości”, nie zaś obiecywać sztuczne dopłaty będące metodą na pomoc najuboższym, które wydają się być tylko i wyłącznie zabiegiem wyborczym. Warto też zwrócić uwagę na to, że w efekcie proponowanych zmian pracodawcy nie będą skłonni dawać podwyżek.
Pamiętajmy również o tym, iż problemem rynku pracy tak naprawdę nie są umowy cywilne, ale horrendalne opodatkowanie umów o pracę „składkami” na ZUS, pochłaniające aż 32% wynagrodzenia. Dlatego też jakiekolwiek dopłaty do minimalnych wynagrodzeń są bezsensowne. Jeżeli rząd chce ulżyć swoim obywatelom, to niech obniży składki na ZUS.
Pomysł pani premier wydaje się być jedynie szumnym hasłem, a nie szczegółowym planem działania. Potwierdzają to słowa ministra pracy i polityki społecznej Kosiniaka-Kamysza, który wskazuje na to, że do wzrostu wynagrodzeń niekoniecznie może dojść tą drogą. Bardziej realne według Kosiniaka-Kamysza zdają się być podwyżki w sferze prywatnych przedsiębiorstw (podwyżki w sferze budżetowej), program 100 tys. miejsc pracy dla młodych, kolejne podniesienie płacy minimalnej czy dopasowanie się do zachodnioeuropejskiego poziomu wynagrodzeń wraz z lepszym pakietem socjalnym (jak np. ten w Wielkiej Brytanii).
